DRODZY RODZICE I OPIEKUNOWIE !
Oto słów kilka (no, może trochę więcej) na temat wpływu interaktywnych urządzeń ekranowych na rozwój dziecka.
Coraz częściej trafiają do naszej Poradni osoby zaniepokojone niekorzystnymi zmianami w funkcjonowaniu swoich dzieci. Często są to problemy:
- z nauką,
- z koncentracją uwagi,
- z zachowaniem w domu i w szkole,
- z izolowaniem się od rówieśników,
- z utratą lub brakiem zainteresowań.
W trakcie rozmowy zwykle okazuje się, że dziecko sporo czasu (kilka, a nawet kilkanaście godzin na dobę – także nocą) spędza przy urządzeniach ekranowych takich jak:komputer, tablet, telefon komórkowy, konsola z grami , rzadziej TV.
To dobrze czy żle? Dla kogo dobrze, dla kogo żle?
Paradoksalnie czas, który dziecko spędza z urządzeniem ekranowym potrzebny jest także rodzicom – dziecko spokojnie siedzi w domu, nie nudzi się, nie „huligani”.
Początkowo rodzice nie mają „interesu” w tym, aby wyłączać komputer. Dzięki niemu mają też skuteczne (i często jedyne) narzędzie wychowawcze: „szlaban” na komputer lub zgoda na komputer. A do tego jeszcze wspaniała świadomość, że dziecko się rozwija!
A więc błogi SPOKÓJ. Czy aby na pewno?
Komputer potrafi zaspokoić wiele potrzeb psychicznych dziecka: potrzeby poznawcze (jednym kliknięciem dziecko uzyskuje mnóstwo informacji), potrzeby kontaktów społecznych (kontakty z rówieśnikami, i nie tylko! w sieci), potrzeby poczucia własnej wartości
i samoakceptacji np. poprzez sukcesy w grach ekranowych.
Do tego wirtualna rzeczywistość jest bardzo atrakcyjna – dużo ruchu, dżwięków, kolorów. NIE MA NUDY !
Dlatego interaktywne urządzenia ekranowe tak łatwo uzależniają (są dostępne i dają uczucie przyjemności).
Jednak trzeba też chodzić do szkoły. A w klasie nie jest tak kolorowo, nauczyciel nie jest bohaterem z ulubionej gry, nie ma „efektów specjalnych”. I co? NUDA !
Dzieci, które od najwcześniejszych lat (a nawet miesięcy) korzystają z urządzeń ekranowych poddawane są ogromnej ilości bodżców. Układ nerwowy przyzwyczaja się do tego. Gdy nie otrzymuje tylu bodźców, reaguje niepokojem, nadruchliwością, rozdrażnieniem, apatią. Świat w „realu” wydaje się nudny, trudno skoncentrować na nim uwagę, książki, zeszyt, tablica, kredki są nudne. SZKOŁA STAJE SIĘ NIECIEKAWA.
Ewolucja nie przewidziała ekwiwalentu dla rozwoju dziecka w postaci świecącego ekranu. Dzieci prawidłowo rozwijają się poprzez polisensoryczne (wielozmysłowe) poznawanie świata: na placu zabaw, na spacerze w lesie, gdy świeci słońce i gdy pada śnieg (każda gwiazdka śniegowa naprawdę wygląda inaczej !). Poprzez naturalny ruch – bieganie, skakanie, rysowanie, lepienie z plasteliny (a nawet, o zgrozo! robienie pączków z błota) dziecko rozwija motorykę małą – niezbędną w procesie pisania i motorykę dużą – aby być sprawnym na lekcjach wf-u
i przez resztę życia.
Poprzez rozmowy, kłótnie, negocjacje, rozejmy i dozgonne przyjaźnie z rówieśnikami
na podwórku, dzieci uczą się funkcjonowania w społeczeństwie.
Nic też nie zastąpi serdecznych rozmów z rodzicem na „ważne” lub „trudne” tematy.
Dzieci, które nie mają potrzeby (wewnętrznego przymusu) codziennie przesiadywać przed komputerem lub godzinami trzymać w ręce telefon komórkowy, to SZCZĘŚLIWE DZIECI.
Dzieci, które czasem się brudzą, nudzą, kłócą albo myślą o „niebieskich migdałach”, to też SZCZĘŚLIWE DZIECI.
Dzieci, które z rodzicami: grają w gry planszowe (uczą się jak wygrywać i przegrywać, jak sobie radzić z emocjami), kopią piłkę (słyszą, że są w tym coraz lepsze), jeżdżą na wyprawy rowerowe (słyszą, że „dają radę”) lub plotkują z rodzicem o koleżankach i ciuchach, to też SZCZĘŚLI........
A rodzice, którzy znają przyjaciół swoich dzieci (bo je odwiedzają), którzy uczestniczą
w rozwoju sprawności i talentów swoich pociech, to też SZCZĘŚLIWI RODZICE (chociaż czasem zmęczeni).
Czy zatem warto ograniczać dziecku radość z poznawania realnego świata?
Z pokazywania mu, że otaczająca rzeczywistość może być inspirująca, a nauczyciel mówi
o ciekawych rzeczach?
Najpierw jednak dziecko powinno nauczyć się uważnego patrzenia i słuchania innych osób np. podczas czytania przez mamę lub tatę bajek na dobranoc.
Interaktywne urządzenia ekranowe wymyślono dla ludzi dorosłych i niech dorośli rozważnie dawkują dzieciom dostęp do nich. Są one niezbędne w wielu sytuacjach np. w terapii logopedycznej małych dzieci, czy w terapii dysleksjii, ale pod kontrolą specjalisty.
Trzylatek, który samodzielnie obsługuje telefon komórkowy, tablet czy komputer,
to niekoniecznie mały geniusz, to często dziecko, które nie potrafi trzymać ołówka w ręce i nie wie do czego służą kredki.
Urządzenia ekranowe w domu, to oczywistość, ale dostępność i regularność
w korzystaniu z nich przez dzieci (np. prawo 8-latka do codziennego grania przez 2 godziny po odrobieniu lekcji) może prowadzić do uzależnienia.
Jednak jeśli w weekend dziecko może pograć przez pół godziny na komputerze lub pojechać z rodzicami do ZOO lub zagrać z siostrą w „ pchełki” lub zbudować z bratem
2 metrową wieżę z klocków, lub..., to znaczy, że rodzice zapewniają mu dobre warunki do rozwoju.
Zatem komputer to wróg czy przyjaciel? Ani jedno, ani drugie. Nie nadawajmy mu rangi istoty żywej. To tylko ( wspaniałe!) urządzenie techniczne.
Tak więc, Drodzy Rodzice i Opiekunowie, niech urządzenia ekranowe pozostaną
w Waszych domach (nie wyrzucajcie ich teraz przez okno!) pod kontrolą, jako JEDNA Z WIELU propozycji dla Waszych dzieci. Bo przecież dzieciństwo tak szybko mija....
Opracowała
Ewa Dyrga - psycholog